Postaramy się opowiedzieć trochę o jedzeniu w Kenii. Jedliśmy w domach przyjaciół przyjaciół w Nairobi, w domu na wsi i kilka razy w lokalach gastronomicznych na zewnątrz. Wszyscy byli hojni i gościnni, a my jesteśmy bardzo wdzięczni za wszystkie wspólne posiłki. Pod względem kulturowym było to interesujące, a oto nasz doświadczenia:
śniadanie
Na śniadanie każdego dnia mieliśmy herbatę z mlekiem i tosty (nie tosty) z Niebieski pasek (rodzaj margaryny, której najwyraźniej nie trzyma się w lodówce). Przez większość czasu dostawaliśmy również jajka sadzone (jak omlet), a czasami mieliśmy mandazi (smażone półsłodkie i bardzo smaczne małe bułeczki) lub smażone małe kiełbaski.
Lunch i kolacja
Na lunch i kolację zawsze jedliśmy ugali (gęsta owsianka kukurydziana) i sukuma wiki (warzywo liściaste gotowane podobnie jak szpinak). Towarzyszył temu gulasz z mięsa, kurczaka lub ryby. Jedzenie spożywa się prawą ręką, robiąc z ugalinu małą kulkę/łopatkę. Ręce myje się przed i po posiłku (służąca przynosi wodę, mydło i ręcznik).
Jedzenie w restauracjach
W prostych restauracjach można było zamówić małe dania, które były naprawdę dobre: chapati (rodzaj smażonego chleba), samosy (małe smażone pierożki nadziewane mielonym mięsem lub warzywami) i małe kiełbaski. Zatrzymaliśmy się również przy grillu, gdzie podano nam grillowane kozie wnętrzności - bardziej interesujące niż dobre, że tak powiem.
Oczywiście jest też wiele bardziej wyszukanych restauracji, w których można dostać bardziej zachodnie jedzenie i jeść nożem i widelcem. My jednak odwiedziliśmy tylko jedną: Mięsożerca w Nairobi, która specjalizuje się w mięsie. Serwowano nam tu naprawdę dużo mięsa: wołowinę, wieprzowinę, jagnięcinę, kurczaka, indyka, strusia, krokodyla i różne kiełbasy, a także kilka różnych sosów i sałatek.
Wcześniej restauracja serwowała głównie afrykańską zwierzynę, ale ze względu na nowe przepisy restauracja nie może już mieć w menu zebry i tym podobnych. Ale i tak mogliśmy spróbować krokodyla! Peterowi krokodyl nie smakował, ale ja uważałam, że był całkiem niezły... Może to zależy od tego, który kawałek nabierze się na widelec?
Maggan i Ingemar mówi:
Jedzenie z innych kultur jest z pewnością ekscytujące, ale my, ludzie Zachodu, nie zawsze doceniamy ich potrawy. Mam trudności z wszelkiego rodzaju wnętrznościami. Inną sprawą są przyprawy. Kiedyś zaoferowano nam gulasz z kurczaka zrobiony na sposób afrykański, z dużą ilością przypraw, w tym kardamonu, był bardzo dobry, ale tak mocny. Co za wspaniałe wspomnienia.
10 maja 2012 r. - 23:24
Deciree mówi:
Zgadzam się. Jedzenie jest zbyt mocne. Mnie i mój żołądek bolałby od tego jedzenia. Nie, nie mogę jeść pikantnych potraw. Ale mam nadzieję, że mógłbyś cieszyć się tym wszystkim i doświadczeniem.
11 maja 2012 r. - 19:11
administrator mówi:
Maggan i Ingemar, zawsze ciekawie jest spróbować jedzenia z innych kultur! Jednak nie dostaliśmy żadnego pikantnego jedzenia... Kilka razy dostaliśmy chili na boku, ale potem mogliśmy sami je doprawić!
Zdecydowanie, jak powiedziałem, nie dostaliśmy żadnego pikantnego jedzenia. Może w różnych częściach Kenii jest inaczej?
11 maja 2012 r. - 20:40