Peter i ja rozmawialiśmy wczoraj przy kolacji o czymś, czym muszę się podzielić. Dużo podróżowaliśmy i podczas wielu naszych podróży spotykaliśmy nowych ludzi, którzy hojnie oferowali nam to czy tamto. Nie ma znaczenia, czy byli bogaci czy biedni. Nawet ludzie, którzy nie mieli elektryczności ani bieżącej wody, hojnie oferowali nam jedzenie i picie tego, co mają.
Zapraszający... ale nie zachęcający
Oczywiście w Szwecji również jest wielu hojnych ludzi, ale od czasu do czasu zdarzają się osoby, które najpierw proponują wizytę, a potem myślą "dlaczego nie podzielimy się kosztami mięsa" lub "dlaczego nie przyniesiesz wina". Nie wiem jak ty, ale ja mam wtedy nieprzyjemne uczucie w żołądku. Często są to ludzie, którzy uważają, że na stole powinna znaleźć się wołowina, owoce morza i dobre wina, ale zastawili dom tak bardzo, że trochę to boli.
Nie możesz po prostu licytować...?
Nie mam nic przeciwko zaproszeniu na makaron z sosem mięsnym czy zupę kalafiorową. Ale chcę być zaproszony! Chcę czuć, że gospodarz lub gospodyni naprawdę chcą podzielić się tym, co mają. Czy tylko ja zdaję sobie sprawę, że tak może być w Szwecji? A jeśli tak, to co sprawia, że jesteśmy tak skąpi? Czy to poczucie, że wszystko musi być idealne, czy po prostu nie chcemy dzielić się z naszymi przyjaciółmi?
BP mówi:
Mój mąż, który pochodzi z Anglii, udawał tak jak ty, kiedy tu przyjechał. Czy to, co piszesz, jest typowo szwedzkie? Naprawdę nie wiem.
Osobiście uważam, że o wiele przyjemniej jest być zapraszanym i samemu zapraszać. Nawet w pracy zapraszamy się nawzajem na kawę i robimy to na zmianę. Znacznie więcej zabawy niż płacenie indywidualnie.
Wyjątek: zauważ, że jest to wyraźny potluck, w którym każdy coś wnosi.
Nigdy też nie zaproponowałbym filetu z wołu, krewetki na palcach nie są dla nas.
15 września 2013 r. - 21:06
Ditte mówi:
Może my, Szwedzi, jesteśmy ogólnie skąpi? Jest tak wiele rzeczy koniecznych. I często "musi" być idealnie. Jeśli ktoś mnie zaprasza, nie ma takiego obowiązku z mojej strony. Wtedy mogę chcieć przynieść kwiaty lub prezent, ale to już inna sprawa.
Nasze skąpstwo może również obejmować czas. Poświęcanie czasu w tym kraju może być trudne. Wydaje się, że jest go pod dostatkiem. Ale co mamy zrobić w pośpiechu?
Fakt, że ktoś cię zaprasza, a potem sugeruje, że podzielisz się kosztami, wydaje mi się dziwny. Lepiej tego nie robić lub pójść na łatwiznę. Bo ważna jest wspólnota i radość z niej płynąca. Ale jeśli zapraszasz ludzi na potluck, to zupełnie inna sprawa. Wtedy z góry wiadomo, jakie są zasady.
I jasne, można mieć różne opinie...
15 września 2013 r. - 22:16
s p i n d e l t j e j e n (życie mamy, fotografia, podróże i takie tam) mówi:
Tak bardzo się z tobą zgadzam!
Miałem przyjaciółkę (byłą przyjaciółkę), która właśnie taka była. Cieszyła się z zaproszeń, ale kiedy szło się do niej, obliczała najmniejszy koszt. Jeśli zapytałeś ją, czy chcesz przyjść do niej na lunch, obliczyła, ile to będzie kosztować - a czasami dzieliliśmy się kosztami, kiedy szliśmy na zakupy, a potem, jeśli miała coś w domu w lodówce, obliczyła, ile zapłacimy za to, co tam zabraliśmy.
Nie, tego już nie będzie! 😉
15 września 2013 r. - 23:19
Maggan i Ingemar mówi:
Doświadczyliśmy również, że w innych krajach są znacznie bardziej hojni niż tutaj w Szwecji, nawet dla ludzi, których nie znają. Szczególnie Niemcy, których spotkaliśmy na jednym z kempingów i rozmawialiśmy tylko przez kilka minut, po czym żona w HB wyszła i dała nam 8 małych butelek różnego rodzaju likierów. Na innym kempingu, gdzie również wdaliśmy się w rozmowę z kilkoma Niemcami w kamperze, dostaliśmy jedzenie podróżne, słoik ciastek. Jeśli chodzi o kolacje, nie doświadczyłem tego, co opisujesz, ale słyszałem o czymś podobnym. My, Szwedzi, jesteśmy prawdopodobnie bardziej sztywni w domu, ale za granicą oferujemy więcej jedzenia i picia.
15 września 2013 r. - 23:44
Emmy w Australii mówi:
To ciekawe, że o tym wspominasz i jest to jeden z wielu powodów, dla których czuję się bardziej komfortowo poza Szwecją. Szwedzi ogólnie (oczywiście jest to poważne uogólnienie) są często dość skąpi, jeśli chodzi o jedzenie, rozrywkę i czas towarzyski w porównaniu z innymi kulturami. Tutaj, w Australii, możesz siedzieć cały dzień przy grillu i rozmawiać bez konkretnego powodu, ale po prostu dlatego, że lubisz być razem. Im więcej się dzielisz (oczywiście zgodnie z własnymi możliwościami), tym więcej otrzymujesz z powrotem. Pod każdym względem! Ściśle mówiąc, zdecydowanie sprawia to, że życie jest bardziej oszczędne. A: Oczywiście jest to ten sam kamper, który pojawił się już wcześniej na moim blogu, ale uważam, że jest tak fajny, że chciałem go ponownie zaprezentować!
16 września 2013 r. - 2:31
administrator mówi:
BP, podejrzewam, że to raczej szwedzkie zachowanie... Knytkalas może być wyjątkiem, absolutnie! Ale wtedy decydujesz o tym od samego początku. Nie chodzi też tylko o pieniądze, ale jest to prosty i nieco zabawny sposób na spotkanie się.
Ditte, to ciekawe, że piszesz, że skąpstwo może również obejmować czas. Nie zastanawiałem się nad tym, ale myślę, że masz rację! Jak już powiedziałem, zgadzam się, że bycie skąpym to inna sprawa.
Pajączku, jakie to smutne! To właśnie skąpstwo staje się takie nudne. Czasami oferujesz i czasami jesteś zapraszany z powrotem, czy to takie trudne?
Maggan i Ingemar, ciekawie słyszeć, że również doświadczyliście większej hojności za granicą. Być może macie rację, że stajemy się bardziej hojni, gdy sami wyjeżdżamy za granicę. Wpływa na nas mentalność otoczenia.
Emmy z Australii, to interesujące, że poruszyłaś również kwestię czasu społecznego. Nie myślałem o tym wcześniej, ale myślę, że może tak być! Mówimy, że "czas to pieniądz"... haha.
16 września 2013 r. - 6:55
Anna Stouvenel mówi:
Przez wszystkie lata, kiedy mieszkałam w Szwecji, kultura przyjęć nie istniała w moich kręgach. Kawę piło się głośno i swobodnie. Dopiero kiedy przyjechałam do Francji, pojawiło się to pytanie. Tutaj trudno spotkać się bez zjedzenia czegoś razem. Jedzenie jest tak niesamowicie ważnym zjawiskiem społecznym. Kiedy jesteś zaproszony, prawie zawsze przynosisz butelkę wina (którą rzadko otwierasz, ponieważ gospodarze już zdecydowali, które wino pasuje do ich kreacji kulinarnych). Na urodziny i inne specjalne okazje można przynieść butelkę szampana. Kwiaty też nie są złe. Zawsze zabieram ze sobą słodycze dla dzieci. Myślę, że Szwecja nie zaszła jeszcze tak daleko, wciąż rządzi kultura kawy i piątkowe przytulności.
16 września 2013 r. - 7:40
Frankie & Co mówi:
"Zaimportowaliśmy" Pot Luck i dość często spotykamy się z rodziną i przyjaciółmi i dzielimy się swoimi potrawami, tj. zapraszamy się nawzajem - bardzo zabawne, smaczne i doceniane.
16 września 2013 r. - 8:05
rok mówi:
Mieszkając w Szwecji przez wiele lat, uważam, że ludzie lubią brać, ale niezwykle trudno jest im dawać. Nie mówiąc już o dziękowaniu. Ogólnie rzecz biorąc, w kręgach, do których weszliśmy, ludzie chodzą w "małych butach".
Jako przykład mogę powiedzieć, że przez lata mieliśmy na pokładzie wszystkich towarzyszy zabaw i przyjaciół dzieci. Prawie każdego dnia byliśmy w stanie zapewnić, że przynajmniej jedno z nich jadło z nimi, więc było na to jedzenie. To te same dzieci, które przychodziły na ...., ale jeśli nasze dzieci były z przyjaciółmi, wracały do domu, gdy rodzina musiała jeść. Zawsze. Trochę dziwne, ale utrzymujemy, że chcemy - uważamy, że miło jest być razem podczas posiłków.
16 września 2013 r. - 10:03
Alexandra mówi:
Hahah "podzielić się kosztami mięsa". Nie wiem, jak bym zareagował, gdybyś siedział z kimś na kolacji, a potem w środku wszystkiego to powiedział.
Zgadzam się z Tobą! Ale nie wiem, czy to koniecznie dlatego, że jesteśmy skąpi... czy po prostu jesteśmy bardzo sztywni. Nie ośmielamy się zapraszać, bo boimy się, że goście pomyślą, że chcemy się pochwalić, że stać nas na zaproszenie itp. Ogólnie rzecz biorąc, myślę, że my, Szwedzi, trochę boimy się spotykać z innymi, nie martwiąc się o to czy tamto.
Jeśli zapraszasz kogoś na obiad, zapraszasz go! Jeśli musisz zapłacić razem, musisz zorganizować potluck razem. Wyjątkiem może być "impreza domowa", na którą można przynieść to, co samemu chce się wypić...
Więc myślę, że stało się kulturą, że powinieneś dzielić się wszystkim po równo, aby nie pokazać, że masz lepiej niż ktoś inny. 😉 Więc nie chcesz się chwalić... nie dlatego, że jesteśmy skąpi.
16 września 2013 r. - 10:23
Uwagi dotyczące kota mówi:
Naprawdę rozumiem twój opis. Zwłaszcza, że żyłem w wielokulturowej rodzinie z członkami rodziny ze wszystkich zakątków świata. Są o wiele bardziej hojni niż Szwedzi! Zgadzam się z wieloma wpisami na blogu.
16 września 2013 r. - 13:03
administrator mówi:
Anna Stouvenel, dzięki za informacje z Francji! To prawdopodobnie zaczyna docierać również do Szwecji, ale jak mówisz, możemy być trochę w tyle...
Frankie & Co, brzmi jak super fajny import!
🙂
Ann, jakie to smutne, że jesteśmy tacy skąpi! Zawsze mieliśmy ze sobą dzieci innych ludzi, zarówno na kolacjach, jak i na wycieczkach!
Alexandra, może masz rację, że to też trochę jantelag... Ale nie zawsze musisz oferować tak niesamowicie luksusowe (trochę jantelag teraz haha), jeśli nie chcesz się chwalić....
Katta, zrozum, że te różnice stają się jeszcze bardziej widoczne, gdy żyjesz w kilku różnych kulturach!
16 września 2013 r. - 14:13
Lena i Jan mówi:
Od kilku lat kultura licytowania w Szwecji "schodzi na dalszy plan". Myślę, że nadszedł czas, aby zdać sobie sprawę, że spotkania i licytacje są najważniejsze! Lepiej było w przeszłości, kiedy dla wielu było ich naprawdę mało, ale wtedy nauczono nas w naszych miejscach pracy, że "wszystko musi być opłacalne", a teraz widzimy rezultat, uważa szczęśliwy emeryt!
16 września 2013 r. - 15:57
administrator mówi:
Lena & Jan, tak naprawdę nie wiem, jak to było historycznie... ale absolutnie zgadzam się, że najlepszą rzeczą jest po prostu spotkać się i zaprosić! Oczywiście czasami fajnie jest zorganizować bardzo miłe przyjęcie, ale nie zawsze musi tak być!
16 września 2013 r. - 18:06
Maczeta mamy mówi:
Ekscytujący post i dyskusja! Z pewnością zgadzam się w wielu kwestiach. Ale nie wiem, czy Szwedzi są szczególnie skąpi? Mam raczej wrażenie, że wielu z nich trochę "wstydzi się" "być zaproszonym", jakby czuli, że "są coś winni"? Albo "prawo powinno być prawem" (cokolwiek to jest?!). Być może jesteśmy bardziej pretensjonalni w rodzaju "nie powinienem być zbyt dumny"? Prawdopodobnie ma to wiele wspólnego z kulturowo słabymi umiejętnościami społecznymi Szwedów, tak jak wskazano w komentarzach powyżej, trudnościami w nawiązywaniu kontaktów towarzyskich z nowymi znajomymi. To poważna ułomność kulturowa, która przez lata zaowocowała wieloma nowymi Szwedami z zagranicy! Uściski!
16 września 2013 r. - 19:18
Synne mówi:
Nigdy nie marzyłbym o pobieraniu opłat od moich gości - wręcz przeciwnie, lubię oferować i najlepiej hojnie! Jeśli jednak ktoś przyjeżdża i zostaje na dłużej, może zrobić zakupy na własną rękę i ugotować lub zaoferować kolację, a może kupić wino, ale nigdy nie jest to coś, co zakładam. Następnym razem to ja będę gościem! Nie lubię też, gdy ktoś zaprasza cię na imprezę i pobiera opłatę za kopertę, po co "zapraszać" na imprezę?
17 września 2013 r. - 14:40
Inga M mówi:
Późniejsze dzielenie się kosztami mięsa brzmi okropnie! Spędzamy razem dużo czasu i mamy wielu przyjaciół kochających jedzenie. I są różne wariacje. Kiedy robimy coś w domu, oferujemy wszystko, to naturalne. Ale często spotykamy się na świeżym powietrzu na skale nad jeziorem lub przy grillu i wtedy często proponujemy knyte. Może to typowo szwedzkie, ale nie czuje się skąpstwa.
18 września 2013 r. - 7:02
administrator mówi:
Maczeta mamy, może tak jest... Istnieje kultura dzielenia się rzeczami (na przykład dzielenie się rachunkiem), więc może masz rację. Chociaż w niektórych przypadkach mogę też doświadczyć pewnego skąpstwa...
😉
Synne, jeśli mieszkasz z kimś przez długi czas, to mam nadzieję, że pomaganie w taki czy inny sposób jest naturalne.
Nie M, knytis nie musi być skąpy, myślę, że to raczej sposób na łatwe spotkanie bez tak długich przygotowań. To może być również świetna zabawa, jeśli zapraszacie się nawzajem.
18 września 2013 r. - 7:28
Pupa mówi:
Uważam też, że jeśli kupujesz, to kupujesz. Zwykle jednak polecam moim znajomym, aby przynieśli własne wino, jeśli chcą je wypić, ponieważ ani ja, ani mój mąż nie pijemy wina i nie mamy najmniejszego pojęcia, co jest dobre.
20 września 2013 - 13:28