Menu Zamknij

Gość tygodnia: Sofia Nordlander, poszukiwaczka przygód na desce!

Reklama

Sofia Nordlander miała nieco ponad 30 lat, gdy zdała sobie sprawę, że chce podróżować - na desce! Teraz zbliża się do czterdziestki i do tej pory podróżowała po USA, Ameryce Środkowej i Australii na swoim longboardzie. Z minimalnym plecakiem przypiętym do starej deski, która towarzyszy jej jako przyczepa, przygoda jest przed nią. To inny i fascynujący sposób podróżowania i oczywiście skorzystaliśmy z okazji, aby zadać kilka ciekawych pytań. Możesz również sprawdzić i przeczytać więcej na własnej stronie Sofii Longboardlady.com.

Tweet
Udostępnij
Udostępnij
Pinezka
Udostępnij
Udostępnij

Czy możesz opowiedzieć nam trochę o sobie i o tym, co robisz, gdy nie podróżujesz?

Mam na imię Sofia i mieszkam w Borås. Moją wielką życiową pasją są podróże, a jeśli nie jestem na jednej, zwykle planuję następną. Pracuję w organizacji dla osób niepełnosprawnych, co wiąże się z wieloma wyzwaniami i dużą ilością czasu spędzanego na świeżym powietrzu, co idealnie mi odpowiada. Moja miłość mieszka w Halmstad, ale przyjaciele w Borås, co oznacza, że często korzystam na przemian z wybrzeża i lądu.

Kiedy zacząłeś jeździć na desce i co cię wciągnęło?

San Diego i małe plażowe przedmieście Ocean Beach w Kalifornii były moim domem przez kilka miesięcy w 2012 r. Pewnego ranka na przystanku autobusowym zobaczyłem faceta zbliżającego się na longboardzie. Miał w ręku kawę Take Away i popijał ją, skręcając w boczną uliczkę. Byłem całkowicie zahipnotyzowany, on był jednością ze swoją deską.

Po powrocie do domu w Borås, wspomniałem o mojej fascynacji siostrze, która zmarszczyła brwi i powiedziała, że prawdopodobnie jestem trochę za stary, by zacząć jeździć na longboardzie. Ale kiedy minął rok, zdecydowałem, że jeśli jestem stary, to raczej wystarczająco stary, by samemu decydować o tym, na co mam ochotę i pewnego pięknego letniego dnia grupa lokalnych riderów pomogła mi wypróbować moje, nieco chwiejne, nogi. Instynktownie wybrałem niską deskę, która okazała się wzorowa do pedałowania w warunkach długodystansowych.

Jak podróżować z deską i jak daleko można z nią podróżować?

Zbudowałem przyczepę z mojej starej deski, do której przymocowałem opakowanie i wodę. Po wielu błędach i dużej cierpliwości działa idealnie! To wolność nie musieć nosić plecaka, nigdy nie lubiłem pakować się na plecach.

Mierzenie dystansu i czasu mnie stresuje i wolę zatrzymać się, gdy jestem po prostu zmęczony lub gdy jest coś atrakcyjnego. Czasami jednak konieczne było liczenie, aby upewnić się, że mam wystarczająco dużo jedzenia i wody. Podczas ostatniej wyprawy, przy kiepskim asfalcie i czasami prawie 50 litrach wody na 2 osoby, musieliśmy liczyć tylko na 3 mile dziennie. Mimo że zwykle udawało nam się przejechać znacznie więcej, na pustyni nie warto ryzykować. W domu, na gładkich, przyjemnych ścieżkach rowerowych, warunki są zupełnie inne.

Podróżuję w każdy sposób, w jaki mogę i chcę. Czasami deska jest schowana w bagażu w autobusie lub pociągu, a ostatnio zdarzają się dłuższe wyjazdy longboardowe. Jednak podczas następnej podróży deska zostanie w domu. Wtedy będzie wiosenne słońce w Barcelonie z moim chłopakiem Andersem i najlepszymi przyjaciółmi. Tego lata spróbuję też swoich sił na rowerze, który sama zbuduję. Nie wiemy jeszcze, dokąd pojedziemy, ale trzymamy się północnej Europy.

Gdzie podróżowałeś ze swoją deską i z kim? Opowiedz nam o swoich podróżach!

Jesienią 2014 roku wziąłem roczny urlop, aby pojeździć na długich dystansach w Kalifornii i Ameryce Środkowej. Nieprzygotowany na długie dystanse w połączeniu z niesprawdzonym sprzętem, nie wyszło tak jak planowałem, ale i tak udało mi się pokonać wiele słonecznych kilometrów... i udało mi się zużyć deskę.

W USA na początku trudno było podróżować, ale łatwo było poznać ciekawych ludzi. Znajomy z samochodem pomagał mi w podróżach po Parku Narodowym Joshua Tree i fascynującym pustynnym obszarze wokół Salton Sea, czasem na desce, czasem w samochodzie. W końcu mój sprzęt zaczął działać i wyruszyłem do mojego utęsknionego San Diego. Tam cieszyłem się jazdą bez bagażu po ścieżkach rowerowych wzdłuż plaży i wdychałem tyle nostalgii, ile mogłem zmieścić w ciągu kilku tygodni.

Panama, gdzie ludzie są pomocni i mili, ale bardziej nieśmiali niż w USA. Zielona i bujna przyroda, lepkie powietrze, które uwielbiam. Anders dołączył do mnie na swoim rowerze i zatrzymywaliśmy się w zużytych hotelach wzdłuż drogi, gdy nic innego nie było oferowane, innym razem na pięknych plażach z morzem jako jedynym towarzystwem. Niestety, szorstki asfalt Panamy w końcu zabił mój longboard i w Kostaryka Mniej więcej utknąłem w oczekiwaniu na nowy. W międzyczasie towarzystwa dotrzymywali mi starzy przyjaciele ze Szwecji i nowi z Kostaryki.

Życie w domu wymagało mojej uwagi i postanowiłem zrobić sobie przerwę i być przez jakiś czas tam, gdzie byłem potrzebny. To właśnie wtedy moje australijskie plany zaczęły nabierać kształtu i dzięki przedłużonemu urlopowi stały się rzeczywistością.

Do Australia i Stuart Highway, prosto przez śnieżne równiny, Anders podążał jako entuzjastyczny początkujący na desce. Tam asfalt, brak wody i niekończąca się prosta droga stały się oszałamiającym wyzwaniem. Miło było mieć towarzystwo i kogoś, z kim można podzielić się przemyśleniami. Z niewielkimi różnicami w drodze i scenerii, cierpliwie pedałowaliśmy, aby zostać nagrodzonym małym drzewem na zacieniony lunch i czas na przemyślenie wszystkiego i niczego.

Może się to wydawać nudne, ale w dniu, w którym zakończyliśmy naszą wyprawę, natychmiast zapragnęliśmy być tam ponownie. Namiot, wielka cisza i niekończące się rozgwieżdżone niebo. Konserwy i zapach gazu z kuchni, schłodzone napoje, które przechodnie dawali nam w zamian za rozmowę. Albo asfalt, który zmienia się z nieznośnego w przyjemny i szybki, ruch uliczny, który całkowicie zwalnia w nocy i lodowate piwo czekające w następnym zajeździe, którego pragnęliśmy od wielu dni. To nie jest nudne, to jest nieporównywalnie dobre.

Sofia med sin bräda i Devils Marbles i Australien
Sofia ze swoją deską w Devils Marbles w Australii.

Czy nigdy nie boisz się dzikich zwierząt i innych rzeczy, a jeśli tak, to jak się chronisz?

Strategia była taka, aby nasz namiot był bezpieczny od pająków, much i mrówek, jak wolna strefa. Nie udało nam się zarówno z muchami, jak i mrówkami, ale pająki na szczęście pozostały na zewnątrz. Było ich wiele i mogły ukąsić naprawdę paskudnie, ale nie śmiertelnie. Oczywiście widzieliśmy też inne zwierzęta, walabie, kangury, koale, emu, wielbłądy, a pewnego dnia grupa krów przechadzała się rano tuż przed namiotem. Jednak większość zwierząt była padliną drogową, okropnie śmierdzącą, ale całkowicie nieszkodliwą.

Najbardziej przerażał nas ruch uliczny. Im dalej na południe, tym stawał się on coraz mniejszy, ale kiedy pociąg drogowy (ciężarówka o długości do 53 metrów) przejeżdża z rykiem po wąskich drogach, istnieje duże ryzyko, że zostanie wessany pod spód lub straci równowagę i wpadnie na drogę. Zwykle mogliśmy usłyszeć ich dudnienie z daleka, więc mogliśmy zejść z drogi, dopóki nie przejechali.

Co powinno znaleźć się w plecaku? Co powinno być priorytetem podczas podróży z deską?

Jeśli chodzi o ubrania, nie ma zbyt wiele miejsca. Większość rzeczy mam z cienkiej wełny merynosów, której mogę używać wiele razy bez prania, fantastyczny materiał. W Australii nie potrzebowałam żadnych wyszukanych ubrań, ale w USA i Ameryce Środkowej wcisnęłam też spódnicę. Zróżnicowana para butów z klapkami na stopach i puchowa kamizelka na chłodne noce.

Zestaw jest również cienki. Szczoteczka do zębów, dezodorant, dużo chusteczek, dobra szczotka do włosów i mydło to podstawa. Przy oparzeniach słonecznych makijaż nie jest potrzebny i mogę obejść się bez różnego rodzaju kremów. Mówi się, że olej kokosowy częściowo chroni przed słońcem, a ja używam go również jako balsamu do ust, do suchych nóg, a nawet działa jak pasta do zębów, jeśli chcesz. I tak, pachniesz jak świeżo nasmarowany kokos, więc zarówno ty, jak i twój partner musicie to znieść!

Jedzenie jest priorytetem i sportem staje się poszukiwanie puszek z długotrwałą energią. Aby móc kopać przez cały dzień, skupiliśmy się na dużej ilości tłuszczu i białka. Olej kokosowy (ponownie), jajka, orzechy, tuńczyk i gulasze mięsne w puszkach stały się podstawą. Jedzenie i kuchnia zajmują dużą część plecaka. Napoje to woda lub herbata/szybka kawa, chyba że przechodnie lub uprzejmi "sąsiedzi" na postojach zlitowali się nad nami i podali nam coś orzeźwiająco zimnego.

Części zamienne, kamera sportowa, czołówka, narzędzie wielofunkcyjne, akumulator, ładowarka słoneczna, namiot i sprzęt do spania, książka, zestaw do szycia i taśma klejąca (wiele zastosowań). Telefon komórkowy służył jako aparat fotograficzny, nawigator GPS, odtwarzacz multimedialny, dodatkowa latarka i narzędzie do blogowania, gdy znaleźliśmy zasięg.

Rzeczy, których może mi brakować: To naprawdę niewiele, szybko nauczysz się doceniać prostotę. Przydałby się jednak komputer do blogowania, większa kuchnia i porządna poduszka dla lepszego snu. Krzesło kempingowe też nie byłoby złe, deska sprawdza się dobrze do siedzenia, ale poważnie, krzesło jest czasami na wagę złota.

Jakie są Twoje plany podróżnicze na 2016 rok?

Jak dotąd tylko Barcelona i ta, raczej nieplanowana, jazda na rowerze, o której wspomniałem wcześniej. Prawdopodobnie tego lata wciśniemy też trochę wędrówek w rejonie Siljan. Poza tym lubimy podróżować, gdy przyjdzie na to ochota i znajdziemy tanie bilety. Jeśli jest płaski i ładny asfalt, deska może podążać za nami.

Na koniec pytanie, które zadajemy każdemu, z kim rozmawiamy: Jaki jest twój wymarzony cel podróży?

Nie mogę wybrać jednego konkretnego, jest tak wiele miejsc do odwiedzenia. Dla mnie to bardziej styl życia. Marzenie o możliwości życia w ruchu przez nieograniczony czas pewnego dnia się spełni. Może na rowerze, może w hipisowskim vanie, a może po prostu na longboardzie!

On the road, norra Stuart Highway
Na drodze, North Stuart Highway

Dziękujemy Sofii Nordlander za podzielenie się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami!

Zapisz się do naszego newslettera