Menu Zamknij

Ciotka Anna ląduje na Marsie - druga część o Dżibuti

Autorka gościnna: Anna Nilsson Spets

Poranna kawa w nowej zakurzonej dziurze, nie ma to jak kawa w Rogu Afryki, język podkręca się smakiem. Droga jest utwardzona i wkrótce znajduję się w najniższym punkcie Afryki, 155 metrów poniżej poziomu morza. 

Tweet
Udostępnij
Udostępnij
Pinezka
Udostępnij
Udostępnij

Lac Assal to słone i kraterowe jezioro, trzecie najbardziej słone na świecie (dwa najbardziej słone znajdują się na Antarktydzie i w Etiopii). Jezioro znajduje się w części pustyni Danakil, która rozciąga się na trzy kraje: Dżibuti, Etiopię i Erytreę. Jezioro Assal jest jednak dość małe, ma 19 kilometrów długości i 7 kilometrów szerokości. 

Jezioro cały czas się kurczy, ponieważ poziom wody spada, zasolenie wynosi około 40 procent i można się tu kąpać. Mój kierowca tak robi, mówi, że to dobre dla zdrowia.  

Sól jest tu naturalnie wydobywana, zarówno przemysłowo, jak i ręcznie. Koczowniczy lud Afar ma tu ważne źródło dochodu. Wzdłuż drogi można zobaczyć karawany wielbłądów załadowane workami soli. 

 Lud Afar to koczownicy, słowo Afar oznacza "pierwszy". Przemieszczają się w zależności od tego, gdzie jest pastwisko dla ich zwierząt i dzienna praca. Życie jest trudne, ponieważ klimat nie pozwala na uprawę i nie ma też zbyt wiele szkół. 

Wytargowałem cenę za worek soli i kilka pięknych kryształów soli.  

Dolina Wielkiego Ryftu to miejsce, w którym wyraźnie widać ruch płyt tektonicznych w postaci szerokiego pęknięcia między skałami. Przesunięcie wynosi dwa centymetry rocznie. Widok na zatokę Tadjourah zapiera dech w piersiach, w centrum znajduje się wyspa Devil z aktywnym wulkanem. 

Diabelska wyspa to mityczne miejsce, do którego zapuszcza się niewielu rybaków. Pewnego razu Jacques Cousteau odkrył na dnie nieokreślone zwierzę przypominające potwora. Opuścił klatkę zawierającą martwego wielbłąda, kiedy klatka została wyciągnięta, klatka była w kawałkach, a tusza zniknęła... Niestety nie ma fotograficznych dowodów na to wydarzenie, być może jest to mit, być może prawda. Nurkowanie w tej części Tadjourahviken powinno być światowej klasy. 

Wędrowcy, tak niesamowicie smutno widzieć wszystkich uchodźców przybywających z Etiopii przez góry. Idą pieszo aż do wybrzeża, płyną do Jemenu lub Arabii Saudyjskiej. Następnie łodziami śmierci do Lampedusy we Włoszech. W Obock (niedaleko Tadjourah) znajduje się duży obóz dla uchodźców. 

Zatrzymujemy się na lunch, kierowca je i znika za domem na czas modlitwy.  

Następnie zatrzymuję się w wiosce Afarów, gdzie krewni kierowcy czekają na paczkę khatu, którą kupił. Pokazują mi, jak żyją, ale zdecydowanie nie chcą być fotografowani. 

W końcu docieram do Tadjourah, najstarszego miasta Dżibuti, które w XIX wieku było bazą eksportową kości słoniowej i niewolników. Mam tu odpoczywać przez 6 dni, ale nie tego się spodziewałem. 

Melduję się w Corto Maltese, prosty pokój, na pewno z widokiem na morze, ale na tandetną plażę. Jem rybę z ryżem i kładę się na łóżku, które jest tak twarde, że równie dobrze mógłbym leżeć na podłodze. 

Po tym następują dni ciężkiej grypy żołądkowej, a nie przeciętnej biegunki turystycznej, i jadę tuk tukiem do szpitala. Szpital składa się z czterech wojskowych namiotów pośrodku niczego. Nigdzie nie ma nic. Laboratoria, sprzęt i komputery, nie. Dostaję kroplówkę i patrzę, jak pielęgniarka zamiata zużyte igły i opatrunki. Tutaj leczy się głównie malarię, dengę i niedożywienie. Matki z wiotkimi dziećmi i trzęsący się z gorączki starcy przychodzą tu nieprzerwanym strumieniem. 

Przesiadam się do sąsiedniego hotelu, rodzinnego Le Golfe, trochę zużytego, ale niezwykle przyjemnego i z miękkim łóżkiem. 

Zachorowałem jeszcze bardziej, wróciłem do namiotów i dostałem kolejny antybiotyk, mój szkolny francuski został ponownie przetestowany. Moja firma ubezpieczeniowa żąda pełnego raportu medycznego z badaniami itp., próbuje wyjaśnić, że nie jest to możliwe. Mój lekarz namiotowy wypisuje zaświadczenie ręcznie na półbrudnym papierze, które nie zostaje zaakceptowane. Półki w aptece są puste i dostaję prawie identyczne leki jak te, które powinienem mieć? Uff. 

 Spanie, jedzenie białego chleba i picie coca-coli. Obserwując morze. Rozmawiając z pierzastymi mieszkańcami. 

To ostatnia noc z dziewczynami w Le Golfe, młoda dziewczyna wychodzi za mąż w wiosce następnego dnia. Zostałem zaproszony i udało mi się wysiedzieć przez godzinę tańca i śpiewu oraz pięknie udekorowanych dziewcząt i krewnych kobiet. 

W dniu powrotnego promu do stolicy okazuje się, że prom jest odwołany, Moussa dostaje samochód i 4 godziny później jestem z powrotem w hotelu City. Nieco lepiej i zaczynam być w stanie poruszać się dalej niż 50 cm od najbliższej toalety. 

Rynek w Dżibuti jest, cóż, wyjątkowo niechlujny, wszędzie pełno śmieci. Śmierdzi, dymi i jest 35 stopni gorąca. Samozwańczy przewodnik, który zamierza pokazać mi wszystkie rodzinne sklepy, od razu mnie zaczepia. Kupuję sukienkę głównie po to, by pozbyć się przewodnika. 

Na rynku musiał być jakiś system, plątanina uliczek i łatwo się zgubić. 

Prawdopodobnie wywóz śmieci miał miejsce w zeszłym roku. 

Ostatni wieczór spędzam z Moussą, moim super-duper przewodnikiem. Udajemy się do centrum ratowania zwierząt Decan, które jest projektem prowadzonym przez wolontariuszy. Tutaj opiekują się zwierzętami, które są zagrożone wyginięciem lub skonfiskowanymi zwierzętami, takimi jak gepard, który niespokojnie wędruje tam iz powrotem.  

Są tu jeżozwierze, żółwie i zielonkawe małpy somalijskie. Wstęp jest przeznaczony na projekt. 

Dżibuti dostarczone, Afryka jest i pozostanie moim miejscem na świecie. 

Fakty o Dżibuti

  • Lot: Etiopskie linie lotnicze przez np. Amsterdam lub Brukselę, przesiadka w Addis Abebie. 600-800 euro. 
  • Podróżowanie po okolicy: Między miastami można poruszać się lokalnym minibusem. W miastach tuk tuk z ustalonymi cenami, taksówki lub motorowery. Straszny ruch w miastach, złe drogi i wiele kontroli. 
  • Wynajem samochodów: Tak, to prawda. Jeśli jesteś przyzwyczajony do ekstremalnie złych dróg i pustynnych tras. GPS i telefony komórkowe nie działają wszędzie.
  • Prom: Dżibuti do Tadjourah kursuje kilka razy w tygodniu. 
  • Przewodnik turystycznyJest ich kilka, polecam Moussa z Massigo travel. Bardzo dobry angielski. WhatsApp+25477278015  moussa.ballaq@gmail.com 

Zakwaterowanie w Dżibuti

  • Miasto DżibutiWszystkie klasy, ceny od 50 USD. Hotel miejski 50 za noc ze śniadaniem, klimatyzacją, łazienką i internetem. 
  • Tadjourah: Zatoka ma przytulną atmosferę i międzynarodowych gości, świetne jedzenie. Pokoje zużyte, internet w restauracji. Porto Maltese Pokoje są nieco świeższe, jedzenie bezużyteczne, a obsługa nieciekawa. 

Dobrze wiedzieć

  • Internet: Działa w Dżibuti i dość dobrze w zakwaterowaniu w Tadjourah, ale Facebook / Messenger jest trudny, jeśli nie masz stałego VPN. 
  • Pieniądze: Lokalną walutę wymienia się u kantorek, które stoją w kolejce na specjalnej ulicy. Bankomaty są dostępne w stolicy, ale nie w Tadjourah. Używane są dolary, euro i franki dżibutyjskie. 
  • Język: Francuski i arabski. Somalijski i afarski. 
  • Bezpieczeństwo: Bardzo bezpiecznie, nawet w nocy. Duża obecność wojska. Zwykły spryt uliczny. 
  • Wizy: Tak, najłatwiej online. 
  • Ceny: Stosunkowo drogie w porównaniu do innych krajów afrykańskich. 

Szczepionki i zdrowie

  • Szczepionka: Skorzystaj w pełni ze szczepień. Profilaktyka malarii, środki odstraszające komary i moskitiery. Ducoral. Występuje malaria i denga.
  • Ochrona przeciwsłoneczna: Wysoki współczynnik ochrony przeciwsłonecznej.
  • Opieka zdrowotna: Pełne ubezpieczenie podróżne, opieka medyczna ok w stolicy. 
  • Higiena: Chłodzenie towarów jest wątpliwe. Absolutnie nie używaj wody z kranu, nawet do mycia zębów. Spryskaj ręce.  
  • Covid: Certyfikat Covid lub test PCR (może się zmieniać w czasie, więc sprawdź, co jest aktualne, jeśli podróżujesz).
Anna Nilsson Spets

Śledź Annę tutaj:

Sverige

Anna Nilsson Spets

Ponad 60-letnia kobieta od zawsze kochająca Afrykę. Wyemigrowała do Flandrii w Belgii i na co dzień zajmuje się roślinami. Pisze, robi zdjęcia i stara się inspirować innych do podróżowania na własną rękę. Bloguje na "Anna's mix" o podróżach, pracy, roślinach, pisaniu i nie tylko.

Zapisz się do naszego newslettera