Autorka gościnna: Anna Nilsson Spets
Kawa w porcie w Dakarze jest doskonała, choć trochę droga, ponieważ znajduje się w klubie jachtowym, a nie na rzecz zasmarkanych ludzi. Prom odpływa, a przeprawa na Ile de Goree zajmuje 20 minut i jest odwiedzana przez wszystkich, od turystów po mieszkańców wyspy, którzy byli w mieście.
Moje zakwaterowanie na kilka następnych dni znajduje się w jednej z wielu uliczek, w starym odnowionym domu kolonialnym z dziedzińcem i przytulnym tarasem na dachu.
Ile de Goree jest popularnie znana jako wyspa niewolników, a jeśli spojrzysz na widok wyspy z lotu ptaka, zobaczysz fort z armatami, wzgórze z bunkrami i okopami, a po zachodniej stronie znajduje się dom niewolników. Wyspa, która najwyraźniej miała powody, by się chronić. Wyspa ma zaledwie 900 metrów długości i 350 metrów szerokości.
Wiele pięknych odrestaurowanych domów z epoki kolonialnej, a także inne, które popadły w ruinę.
Z zewnątrz wygląda jak każdy odnowiony stary dom, ale kiedy otworzysz drzwi i wejdziesz na dziedziniec, spotkasz się tylko z przerażeniem i smutkiem. Dom niewolników. Przez prawie 400 lat Ile de Goree była ostatnią placówką dla niewolników opuszczających Afrykę.
Niższy poziom domu zawiera system cel, różne cele dla kobiet, dzieci, mężczyzn i chorych/niepełnosprawnych umysłowo. W wioskach na stałym lądzie przeprowadzano naloty, dzieci oddzielano od rodzin i umieszczano tutaj w oczekiwaniu na transport. W jednej celi mogło przebywać do 200 osób, wiele z nich zmarło z powodu chorób i nie zostało nawet pochowanych, lecz rzuconych rekinom na pożarcie.
Na Ile de Goree znajdowało się 28 różnych domów dla niewolników. Nadzorcy i ich rodziny mieszkali na piętrze.
Ściany płaczą z udręki i rozpaczy, w wietrze wyczuwam agonalne westchnienia.
Port bez powrotu, drzwi do statków niewolniczych. Uważa się, że ponad 20 milionów niewolników wyszło przez te drzwi do niewolniczego życia. Po aukcji mężczyźni byli wysyłani do Ameryki, kobiety do Brazylii, a dzieci na Tahiti. Nigdy więcej się nie zobaczyli.
Dziś Dom Niewolników jest popularnym miejscem turystycznym, a wiele znanych osób, takich jak Obama i Mandela, pozostawiło po sobie ślady. Epoka, która jest już dawno w historii, ale nie powinna zostać zapomniana.
Jeśli chcesz odwiedzić wyspę niewolników, można to zrobić w jeden dzień, ja zdecydowałem się zostać trzy noce i chłonąć bardziej pozytywną atmosferę.
Z powrotem w chaosie Dakaru... Tętniąca życiem, brudna stolica, w której nie można było czuć się w stu procentach bezpiecznie. Oczywiście taksówka na targ, podejrzane spojrzenia i trudne do sfotografowania.
Dakar podzielony jest na małe gminy, z których każda zarządzana jest przez polityczno-religijnego przywódcę, marabuta.
Jednodniowa wycieczka z lokalnym anglojęzycznym przewodnikiem wydawała się znacznie bezpieczniejsza. Poranek rozpoczął się od targu rybnego w Yoff. Kolorowe łodzie są typowe dla Senegalu.
Dalej do Almadies, nadmorskiej wioski, którą miejscowi odwiedzają w weekendy. Wiele miłych restauracji i okazjonalna farma owoców morza. Almadies jest tak daleko na zachód, jak to tylko możliwe w Afryce. Jeśli popłyniesz prosto przez morze, prędzej czy później trafisz do Brazylii.
Latarnia morska znajduje się na jednej z dwóch piersi, Deux mamelles. Na drugiej piersi znajduje się 49-metrowy posąg z brązu, którego wykonanie zajęło 4 lata i kosztowało miliony dolarów, które moim zdaniem można było wydać gdzie indziej.
Latarnia morska, będąca znakiem nawigacyjnym dla łodzi wzdłuż wybrzeża od 1864 roku, ma 16 metrów wysokości, a ja z zapartym tchem wspinam się na jej szczyt, by podziwiać zapierający dech w piersiach widok.
Lampa halogenowa o mocy 1000 W jest widoczna z odległości 60 km.
Prawdziwą turystyczną pułapką był następny przystanek, targ rzemiosła. Typowe afrykańskie błyszczące hebanowe figurki, przedmioty z recyklingu, maski i obrazy.
Producent instrumentów był imponujący, robiąc wszystko, od tradycyjnej kory po gadające bębny. Miałem nadzieję spotkać Yossou N'dour w Dakarze, jednego z moich ulubionych artystów, ale był w trasie, więc tak się nie stało.
Wioska artystów, w której mieszka wielu najlepszych senegalskich artystów i rzemieślników, dopełniła dzień.
To był mój ostatni wieczór w Dakarze, wybrałem się na spacer po okolicy i usłyszałem śpiew i muzykę, może N'dour wrócił po swojej trasie? Widzę duży namiot pełen ludzi śpiewających i tańczących, na początku trzymam się z daleka, ale potem zostaję zaproszony do namiotu. To comiesięczne spotkanie w sąsiedztwie, marabut chce mnie powitać, a ja zdejmuję buty, klękam i rozmawiam z liderem w doskonałym angielskim.
Niezwykły wieczór z sugestywną muzyką i śpiewem kończy rozdział poświęcony Dakarowi.
Rano odbiera mnie Adama, mój wczorajszy przewodnik, który zawiezie mnie na lotnisko przez Lac Rose, różowe jezioro, które dziś jest bardziej pomarańczowe.
W niektórych porach roku może to być zwykły kolor morski, w zależności od pory roku i temperatury. Kolor ten pochodzi od specjalnego rodzaju alg.
Lac Rose jest słonym jeziorem o 40-procentowej zawartości soli, sól jest wydobywana ręcznie i układana w duże stosy do suszenia.
Zbieraniem soli zajmują się mężczyźni, a kobiety noszą 25-kilogramowe pojemniki. Płatność jest za beczkę, a praca jest niezwykle ciężka.
Wtedy mój żołądek się buntuje, robi mi się niedobrze, oblewa mnie zimny pot i proszę Adamę, żeby zawiózł mnie bezpośrednio na lotnisko. Co dzieje się później... zemdlenie, karetka do szpitala na lotnisku, gdzie muszę zostać cały dzień, aż nocny lot zabierze mnie do domu... Gówno się dzieje... znowu.
Zaznaczyłem Senegal, a wynik jest taki, że nadal podoba mi się bardziej. wschodnia część Afryki.
Warto wiedzieć o Senegalu
- Podróżowanie po okolicy: Lokalne minibusy lub tanie taksówki.
- Język: Wolof i Fulani. Dostępny język francuski. Bardzo mało angielski.
- Nocleg: Istnieją wszystkie klasy, również naprawdę dobre air bnb.
- Waluta i wymiana walut: Bankomaty w głównych miastach, poza tym franki zachodnioafrykańskie i euro w małych nominałach.
- Szczepionki i zdrowie: Postępuj zgodnie z zaleceniami centrum szczepień, w niektórych częściach Senegalu występuje malaria.
- Higiena i żywność: Kraj o słabej infrastrukturze, uważaj na to, co jesz i pijesz, ewentualnie Dukoral przed wyjazdem i Imodium w aptece podróżnej.
- Bezpieczeństwo: Pilnowanie swoich rzeczy, ostrożność po zmroku
BP mówi:
Po raz kolejny muszę cię podziwiać za podróżowanie do krajów takich jak Senegal jako samotna kobieta z Zachodu. To wymaga odwagi. Nie jest też fajnie kończyć wizytę w szpitalu. Zgaduję, że "shit happens... again" odnosi się właśnie do tego;-)
Île de Gorée jest przerażająca. Przypomina film Korzenie, gdzie niewolnik pochodzi z sąsiedniej Gambii i zostaje przetransportowany do USA, ale jednak) i Robben Island, gdzie siedział Mandela.
Jak zwykle absolutnie cudowne zdjęcia. Jesteś chyba najodważniejszą mumazzi na świecie;-)
To dość dziwne, że najbiedniejsze kraje Afryki zawsze wyróżniają się niezwykle kolorowymi ubraniami, które są również zawsze czyste. A ten kolorowy nadruk, który "wisi w suszarce" jest absolutnie cudowny. Zdecydowanie kupiłabym go sobie do domu:-)
18 listopada 2023 r. - 19:16
Anna Nilsson Spets mówi:
Mammarazzi, to dobre słowo. To prawda, że spędzam dużo czasu za zamkniętymi drzwiami z aparatem z zoomem. Czasami pytam, dostaję "nie" i to też szanuję. Niestety nie zabrałam ze sobą kolorowego nadruku do domu, ale moja torba jest zwykle pełna kolorowych tkanin lub sukienek.
19 listopada 2023 r. - 8:42
Lena - dobra dla duszy mówi:
Co za okropna część naszej historii! Czasami aż wstyd być człowiekiem!
Co za smutny koniec podróży. Na szczęście nie było gorzej niż to, że przynajmniej mogłeś wrócić bezpośrednio do domu.
Uściski Lena
21 listopada 2023 r. - 13:05
Anna Nilsson Spets mówi:
Tak, Lena, to haniebne, najgorsze jest to, że łamanie praw człowieka jest kontynuowane w różnych formach każdego dnia.
21 listopada 2023 r. - 15:21