Menu Zamknij

Belfast - od strefy wojny do miejsca wypoczynku

Reklama

Autorka gościnna: Roksana Corswant

Podczas podróży do Irlandii wraz z moim towarzyszem podróży decydujemy się na podróż autobusem ze stolicy Republiki Irlandii, Dublina, do stolicy Irlandii Północnej, Belfastu.

Tweet
Udostępnij
Udostępnij
Pinezka
Udostępnij
Udostępnij

Podróż autobusem trwa około godziny i pięćdziesięciu minut, w zależności od tego, jak długo trwa na granicy. Okazuje się jednak, że tym razem łatwo jest przekroczyć granicę i wjechać do Irlandii Północnej, która należy do Wielkiej Brytanii. Gdy autobus wjeżdża do Belfastu, pierwszą rzeczą, którą widzimy, są tak zwane "mury pokoju", które mają oddzielać obszary protestanckie od katolickich. Choć wojna dawno się skończyła, sekciarskie tendencje pozostały.

Znajdujemy drogę do Starbucksa i zamawiamy po jednej kawie od przyjaznego personelu. Miasto wygląda jak każda inna stolica. W ciszy i spokoju pijemy kawę i zamawiamy lunch, po czym wyruszamy na ulice Belfastu.

Na ulicach roi się od ludzi, a słońce zaczęło przebijać się przez ciężką pokrywę chmur. Wzdłuż brukowanych ulic ściany domów zdobią malowidła ścienne. Malowidła ścienne często przedstawiają żołnierzy, zarówno katolickich, jak i protestanckich.

Mural "Głęboka miłość", Fotograf: Roksana Corswant 

Idziemy dalej i wchodzimy na ulicę handlową w centrum Belfastu. Znajdziesz tu wszystko, od restauracji i kawiarni po księgarnie religijne i kościoły. Miasto jest zaskakująco czyste i schludne, biorąc pod uwagę jego historię, a wiele budynków wygląda na nowo wybudowane. Widoczna jest rewitalizacja po wojnie secesyjnej, a liczne murale wyraźnie świadczą o wciąż utrzymujących się tendencjach sekciarskich.

Na ulicach jest wielu funkcjonariuszy policji, być może dlatego, że protestanci obchodzą swoje święto, 12, jak to się nazywa. Coroczne święto upamiętnia historyczną bitwę protestantów, która miała miejsce w XVII wieku, kiedy to protestancki król wygrał bitwę z katolickim królem.

W połowie lipca protestujący zaczynają budować duże ogniska, często paląc irlandzkie flagi i zdjęcia katolickich polityków. W pubie spotykamy Martina Collinsa, który pracował w UE, a teraz pracuje dla organizacji praw człowieka Pavee Point. Ma on duże doświadczenie z sekciarskimi tendencjami, które wciąż istnieją.

-Kiedy byłem młody, przekraczanie granicy z Irlandią Północną było doświadczeniem zagrażającym życiu. Ale teraz jest spokojniej. Jednak w połowie lipca, kiedy protestanci świętują, sytuacja może stać się gwałtowna.

Belfast Marina, Fotograf: Roksana Corswant 

Jak te uroczystości wpływają na społeczeństwo jako całość?

-Istnieją tendencje sekciarskie, ale kiedy podpala się flagi, zdjęcia papieża lub polityków, jest to postrzegane jako zło. Przez obie strony. Nikt nie czuje się dobrze, żyjąc pod murami pokoju i w takiej segregacji.

Ale choć pan Collins mówi o wielu problemach, podkreśla również, jak daleko zaszła zarówno Irlandia, jak i Irlandia Północna.

-"Republika Irlandii była bardzo biedna przez wieki, ale przeszliśmy od bycia krajem, który potrzebował wsparcia finansowego od innych krajów, do bycia krajem, który może z dumą udzielać wsparcia finansowego innym krajom na świecie. Nie zapominajmy, jak daleko zaszliśmy, nawet w Irlandii Północnej" - powiedział Collins.

Po spotkaniu z Martinem Collinsem kupujemy lekkie przekąski w postaci ryby z frytkami, a następnie ponownie wychodzimy na ulice Belfastu. Mijamy kilka szkół, tutaj w Irlandii Północnej większość dzieci chodzi do oddzielnych szkół dla dziewcząt i chłopców, które są w większości zarządzane przez odpowiedni kościół. Spacerując po mieście od czasu do czasu natykamy się na zakonnice.

W mieście znajduje się wiele sklepów, od księgarni po sklepy odzieżowe. Udajemy się do Jady's Sport, który oferuje szeroki wybór odzieży treningowej i sprzętu. Pytam obsługę, czy zazwyczaj przyjeżdża tu wielu turystów, a ona mówi mi, że turystyka w Irlandii Północnej wzrosła od zakończenia wojny domowej. Uważa, że łagodny klimat i wybrzeże, krajobraz i bogata historia kraju przyciągają turystów.

Po kolejnym spacerze docieramy do przystani w Belfaście. Jest tam ładny chodnik nad wodą i żaglówki kołyszące się wzdłuż nabrzeża. W tle widać zielone wzgórza.

Po chwili docieramy do jednej z najpopularniejszych atrakcji miasta - muzeum Titanica. Budynek niknie na tle wzgórz i jego samego. Wzdłuż nabrzeża stoją żaglówki. Decydujemy się na zwiedzanie muzeum, które okazuje się przerastać wszelkie oczekiwania. Zawiera wszystkie informacje o Titanicu i jego pasażerach, zarówno starych, jak i młodych. W dużym budynku znajduje się kilka różnych działów z informacjami o statku i jego pasażerach.

Muzeum Titanica, Fotograf: Roksana Corswant

Po zakończeniu zwiedzania muzeum wracamy do centrum miasta i na przystanek autobusowy. Zanim wsiądziemy do autobusu powrotnego do Dublina, udajemy się do słynnego Hotelu Europa, który jest bardzo zatłoczony. Każdy z nas zamawia drinka i wznosi toast za bardzo udany dzień w stolicy Irlandii Północnej.

Sverige

Roksana Corswant

Roksana Corswant urodziła się i wychowała w Rosji, na Uralu. W tamtych latach wojna i niepokoje szalały w dużej części azjatyckiego regionu kraju. Jako młoda nastolatka zainteresowała się dziennikarstwem, ponieważ chciała podkreślić więcej perspektyw, nie tylko w ciężkich tematach, takich jak wojna i konflikty. Mówi i pisze po szwedzku, angielsku i rosyjsku. Studiowała dziennikarstwo i pisała artykuły do gazet. Roksana interesuje się również zwierzętami, pracowała i szkoliła się jako trener psów, a także trenowała i rywalizowała z końmi.

Zapisz się do naszego newslettera